Temat ciągle bardzo żywy- czyli publiczne odtwarzanie muzyki w gabinetach lekarskich i ich poczekalniach. Czy za umilanie czasu pacjentom czekającym na wizytę, lekarze powinni ponosić opłaty na rzecz twórców słuchanych utworów?
Przyjrzyjmy się sprawie nieco bliżej, zaczynając oczywiście od teorii i podstawy prawnej.
W Polsce aktem prawnym odnoszącym się do problematyki korzystania z utworów i wynagradzania ich twórców, jest ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. 2006.90.631). Z art. 17 tego dokumentu wynika, że „jeżeli ustawa nie stanowi inaczej, twórcy przysługuje wyłączne prawo do korzystania z utworu i rozporządzania nim na wszystkich polach eksploatacji oraz do wynagrodzenia za korzystanie z utworu”.
W związku z takim brzmieniem przepisu, zdaniem ZAIKS’u (mówię ZAIKS- myślę także każda inna organizacja reprezentująca prawa twórców) – jeżeli ma miejsce publiczne odtwarzanie z nośników dźwięku i za pomocą urządzeń służących do odbioru programów radiowych, utworów słownych (literackich), muzycznych i słowno-muzycznych z repertuaru ZAiKS-u, stanowiącego tło dla działalności usługowej, w tym również w zakresie usług medycznych, to stosowne wynagrodzenie twórcom się po prostu należy.
I tu z pomocą przychodzi wyjątek od stosowania powyższej zasady – otóż art. 24 ust. 2 tej samej ustawy dopuszcza wyjątek w postaci tzw. licencji ustawowej, która polega na tym, że możliwe jest odtwarzanie utworów przez dysponentów urządzeń znajdujących się w miejscach publicznych, pod warunkiem, że czynność ta nie wiąże się z osiąganiem korzyści majątkowych.
Skupmy się zatem na tym wyjątku.
Czy stomatolog, ortopeda czy ginekolog czerpie korzyść majątkową z tego, że w poczekalni jego gabinetu pacjent może posłuchać radia X czy najnowszej składanki topowego artysty. Czy świadomy pacjent przy wyborze specjalisty kieruje się tym, czy można w jego gabinecie posłuchać muzyki? Wątpliwe. Tak więc trudno jest, w moim przekonaniu, wykazać związek przyczynowy pomiędzy radiową audycją puszczaną w godzinach pracy lekarza, a jego przychodami. Dlatego też moim zdaniem lekarze w swoich praktykach nie mają obowiązku ponoszenia opłat licencyjnych dla twórców.
Co jednak w sytuacji gdy tytułowy ZAIKS zapuka do drzwi gabinetu?
Aby uchronić się przed ukaraniem niejako z automatu na zasadzie- działalność usługowa z muzyką w tle = opłata, powinniśmy przekonać kontrolera ZAIKSU, że :
A żeby nie być gołosłowną- nie tylko ja uważam, że pacjenci to rozważni ludzie i nie chodzą do lekarza posłuchać muzyki czy dla towarzystwa. W podobnej sprawie zapadł wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości- orzeczenie z 15 marca 2012 r. C-135/10 w sprawie SCF Consorzio Fonografici przeciwko Marcowi Del Corso.
Trybunał uznał, że zgodnie z – wiążącą również Polskę –dyrektywą 2006/115/WE odtwarzanie w gabinecie – tutaj stomatologicznym- fonogramów nie stanowi „publicznego udostępniania” w rozumieniu powołanej dyrektywy, wobec czego lekarz stomatolog odtwarzający fonogramy w swoim prywatnym gabinecie nie ma obowiązku zapłaty takiego wynagrodzenia.